#14 Kaszmirowy Końsweek…

,
...czyli co nowego u Siwego!

Dzień dobry wszystkim!
Tak tutaj znowu Wasz najfajniejszy koń Internetu, czyli Ja (dla tych zagubionych – Kaszmir). Wreszcie dostałem pod swoje kopytka komputer Oli, bo ta ciągle gdzieś podróżuje. Nie żeby mnie to smuciło czy coś, wszak trawa na moich włościach sama się nie zje. No ale nie przedłużając przejdźmy do sedna.

DSC_0648_3

Bo wiecie to nie jest do końca tak, że tej mojej pani ciągle nie ma. Czasami się pojawia u mnie tak na tydzień i wtedy wciela w życie swój super hiper plan, jak to ze mnie zrobić konia. Jakbym kurczę już nim nie był. Phi! I nie byłoby mi nic do specjalnie do tego, gdyby nie fakt, że to tylko i wyłącznie o mnie chodzi. O ile jazdy na czworoboku mogę przetrawić, pochodzić w kółko i jeszcze się czasami rozluźnić – Ola się wtedy bardzo cieszy, a ja jestem szportowcem. O tyle wyjazdy w teren są złe. Naprawdę.

DSC_0709_3.JPG

Nagle taki biedny, mały Kaszmirek zostaje wyprowadzony na obce, niby bez wędzidła, więc tak pro, ale to hackamore wcale najfajniejsze nie jest. A potem chodzimy sobie po łąkach i lasach. Znaczy ja chodzę, Ola się wozi na moim grzbiecie.  I takie podreptanie sobie nie byłoby nawet tragiczne, gdyby nie te straszne rzeczy. Potwory. Wszędzie!

DSC_0672_3

Tam czerwona taśm próbuje mnie udusić, z drugiej strony powywracane drzewa, w których kto wie, co się kryje. W krzakach coś podskakuje, pod nogami żaby. Krwiożercze, wygłodzone śmieci czają się na każdym zakręcie. No mógłby nie wreszcie ktoś posprzątać i oszczędzić mi stresu. Ale powiem Wam, że najgorsze pojawia się w połowie drogi. Na łące pojawia biały potwór. Taki najprawdziwszy! Pani twierdzi, że to tylko wnętrze jakiejś lodówki czy coś i że mam się niby nie bać. Łatwo jej mówić. To nie jej odgryzie kopytka! Muszę się Wam jednak pochwalić, za drugim razem zacisnąłem zęby, zrobiłem groźną minę i przeszedłem obok potwora niewzruszony. Pani byłe niezmiernie dumna i szczęśliwa, ale tej to niewiele do szczęścia potrzeba przecież.

DSC_0689_3.jpg

Widzicie teraz jakie ja mam ciężkie życie z tą moją panią Olą? Ciągle jakieś nowe pomysły wpadają jej do głowy, a ja muszę to dzielnie znosić, choć wcale nie jest mi do śmiechu. Jednak, jak to mówią, twardym trzeba być! Więc jestem twardy – ma się te mięśnie w końcu. He he he.

Jedna odpowiedź do „#14 Kaszmirowy Końsweek…”

  1. […] #14 Kaszmirowy Końsweek […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *