3 rzeczy, o których niestety zapominam, kiedy brakuje czasu

, , ,

Są takie momenty, kiedy czasu robi się bardzo mało, a rzeczy do zrobienia przybywa w zastraszającym tempie. Zawsze wtedy niestety porzucam wypracowany system, tłumacząc się brakiem czasu i jednocześnie sama sobie ten czas skracam. Jak?

Czynności, które opisałam w dzisiejszym wpisie, nie są niczym odkrywczym w dziedzinie planowania i organizacji czasu. Wykonuję je na co dzień regularnie, bez większego zastanowienia. Problem pojawia się, kiedy jednocześnie próbuję pakować kartony, przygotować jedzenie, pojechać do stajni, zrobić zakupy, przygotować zajęcia, które prowadzę i jeszcze wyrobić się na zajęcia na studiach, które na szczęście są online. Tak właśnie mniej więcej wyglądał mój październik. Kolejne rzeczy do zrobienia pojawiały się znienacka, a ja próbowałam jakoś wszystko załatwić…

…zapominając przy tym, o zrobieniu tego, co ułatwiłoby mi życie, czyli:

Planowanie i robienie list to-do

Jak pewnie wiecie – planner i codzienna lista to-do u mnie musi być spisana. Ja też to wiem, szczególnie w momentach, kiedy życie jest raczej spokojne. Jednak czasami sytuacja robi się gorąca, a ja radośnie postanawiam zaoszczędzić 5 minut dziennie porzucając planowanie.

Efekt? Zdecydowanie dłużej niż wspomniane 5 minut zajmuje samo zastanawianie się, w co danego dnia „ręce włożyć.” Przecież wszystko jest pilne i czeka! Kończy się na tym, że w głowie próbuję sobie ułożyć mini-plan działania: co musi być zrobione, co może poczekać, od czego zacząć.

A mogłam zapisać to wieczorem poprzedniego dnia, rano ruszyć z planem i wolniejszą głową… A Ty?

Priorytetyzacja

Nie oszukujmy się – nie wszystko, co mamy do zrobienia jest bardzo pilne i musi być załatwione natychmiast. Kiedy jednak sprawy zaczynają się nawarstwiać, zapominamy o wydzielaniu priorytetów i włączamy autopilota.

Efekt? To, co było pilne, ale trudniejsze pozostało niezrobione. Nie oszukujmy się – podświadomie wybieramy do załatwienia te sprawy, które będą dla przyjemniejsze i/lub szybsze w uzyskaniu efektu. Natomiast zrobienie 50 mniej istotnych rzeczy nigdy nie będzie równe tym 3 ważnym, których nie zrobiliśmy.

A wystarczyło wyznaczyć te 3 priorytety, bez których dzień nie może się skończyć i byłoby mniej stresu, prawda?

Kończenie zaczętych czynności

Kiedy zaczyna brakować mi czasu, włącza mi się multitasking albo raczej szybkie przełączanie między różnymi rzeczami, którymi się zajmuję. Po raz kolejny pokażę Wam to na przykładzie z życia przed przeprowadzką, bo dobrze pamiętam, co wtedy nie wyszło 😉

Czasami mój dzień wyglądał tak, że rano jechałam do stajni, wracałam na lunch, szłam na szybkie zakupy. Potem trochę te zakupy rozpakowałam, a trochę nie, bo już zaczynałam zajęcia. A po zajęciach zabierałam się za pakowanie porzucone w połowie, bo przecież trzeba zjeść obiad (to akurat priorytet, który nie stracił na wartości!).

Efekt? Wszystko było rozgrzebane, ale nic nie było skończone. Powodowało to jeszcze większy chaos niż ten, który panował, zanim zaczęłam robić sto rzeczy na raz. Tak naprawdę żadnej rzeczy nie mogłam uznać za zrobioną, mimo że przecież cały dzień coś robiłam.

Łatwo to też przełożyć na realia studenckie: lepiej napisać 1 pracę i wysłać w terminie niż rozgrzebać 5 i żadnej nie wysłać na czas, prawda?

Tak, jak wspominałam na początku – te trzy powyższe rzeczy są dla mnie podstawami, jeśli chodzi o organizację czasu. Podstawami, o których sama czasami zapominam, ale mam nadzieję, że tym wpisem ułatwię Wam, ale też sobie życie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *