Pisałam już, jak najlepiej zabrać się za tworzenie swojego bullet journala. Nie chciałam jednak pozostać gołosłowna i postanowiłam pokazać Wam dokładniej wnętrze mojego kalendarza i sposób, w jaki z niego korzystam. Myślę, że jest to porządna garść inspiracji, informacji i dowodów na to, że u mnie własny kalendarz rządzi i na pewno Wam się przyda.
Na początek roku nie mogło zabraknąć w moim kalendarzu widoku na cały rok. Nie satysfakcjonuje mnie on w 100%, bo pierwsze kilka miesięcy nie wyszło tak, jak bym tego chciała tzn. wyszło krzywo, więc wolę Wam ich nie pokazywać. W ogólnym widoku roku pozakreślałam dni wolne, święta i inne ważne daty. Dzięki temu wystarczy jeden rzut oka i wiem, jak będą wyglądać kolejne miesiące. Strony, które będą mi służyły przez cały rok to także te z ważnymi datami rodzinnymi, które umieściłam w całorocznym kole oraz te ze słowami-przewodnikami na 2017 rok.
W moim kalendarzu nie mogło zabraknąć listy strony z książkami, które przeczytałam, ponieważ pozwoli mi na zobaczenie nie tylko ile książek przeczytałam w danym czasie, ale także zapamiętać ich tytuły i liczbę stron. Ułatwi mi to wszelkie podsumowania i pisanie wpisów z interesującymi pozycjami. Na jednej kartce zmieści się tylko 21 pozycji, więc w późniejszym czasie będę po prostu dopisywać kolejne, gdy zabraknie mi miejsca.
Druga strona, to strona z moją szafą w liczbach, gdzie zapisuję liczbę ubrań z miesiąca na miesiąc i z kwartału na kwartał. Dlaczego prowadzę takie zapiski, pisałam w tym wpisie.
Widok całego miesiąca to rzecz, której absolutnie nie może zabraknąć w żadnym kalendarzu, nie tylko własnoręcznym. Ja w swoim zaznaczam tylko kropki, a im większe ich natężenie, tym cięższy i bardziej pracowity dzień mnie czeka. Niestety ostatni tydzień stycznia na tym zdjęciu wygląda miło, ale teraz już aż krzyczy od granatowych kropek. Taki studencki los 😉 W tym miesiącu zabrakło mi na tej stronie cytatu, bo zapomniałam zostawić na niego miejsce, ale w lutym na pewno go umieszczę.
Dodatkowe miesięczne strony w moim journalu to habit trakcer, w którym monitoruję pracę nad moimi dobrymi nawykami; cele na dany miesiąc; monitorowanie nauki, czyli czego kiedy się uczyłam oraz blogowe centrum dowodzenia, czyli plan wpisów i kolejne etapy ich przygotowywania. Ostatniej strony Wam nie pokażę, bo zdradę tytuły wpisów w tym miesiącu, a to byłoby bardzo złe.
Przekrój tygodnia i sprawy codzienne to najważniejsze strony w moim bujo, ponieważ to dzięki nim daję radę ogarnąć rzeczywistość, mieć ją pod kontrolą i o niczym nie zapomnieć. W przekroju tygodnia umieściłam takie informacje, jak:
- tytuły wpisów na bloga
- tematy postów na FB
- pomysły/zarys zdjęć na IG
- tabelkę, w której zaznaczam ile komentarzy napisałam danego dnia w poszczególnych mediach społecznościowych
- ważne rzeczy, o których koniecznie powinnam pamiętać np. urodziny czy przyjazd kowala
- sprawy do załatwienia
Zdjęcie powyżej przedstawia mój przekrój tygodnia, kiedy było jeszcze wolne, dlatego nie ma w niej informacji odnośnie studiów. Teraz sprawy się trochę skomplikowały i do przekroju dołączyły tabelki ze:
- strojami dnia, czyli co miałam na sobie danego dnia, dzięki temu dbam o różnorodność w swoich ubiorach
- pracami domowymi na zajęcia
- lekturami na zajęcia
- zaliczeniami i kolokwiami, czyli z tym, o czym student zapomnieć nie może
Ostatnie strony, którym chciałabym poświęcić uwagę w tym w wpisie to wspomniane już przeze mnie sprawy codzienne, czyli moje codzienne check-listy z zadaniami. Zastosowałam tutaj metodę kolorowania kratek tęczowymi flamastrami. Zadanie zostało wykonane w dniu, na który je zaplanowałam koloruję na fioletowo, a jeśli w kolejnych dniach to koloruję kolejnymi flamastrami według legendy, która znajduje się na górze strony. Dzięki temu wiem, co najbardziej odwlekałam w wykonaniu, a w które dni najlepiej i najskuteczniej mi się działało. W sprawach codziennych panuje twórczy nieład, jeśli chodzi o ułożenie zadań, ale to mi kompletnie nie przeszkadza, bo segregowanie zadań byłoby niepotrzebne i pracochłonne.
Ktoś z Was zdecydował się na założenie własnego kalendarza? Stawiacie na prostotę, jak u mnie, czy może rysunki, naklejki i washi tape?
Dodaj komentarz