Moje dwa sposoby na sprytny poranek

O poranku staram się działać mechanicznie i nie zastanawiać się nad każdą czynnością. Nie będę Was oszukiwać, o 6 rano, kiedy za oknem ciemno i zimno, nie tryskam nadmiarem energii i nie mam na twarzy uśmiechu od ucha do ucha. Raczej namawiam oczy do pozostania otwartymi.

Mój poranek to nie jest czas na rozmyślanie nad sensem życia, ale moment na sprawne ogarnięcie się i wyjście na zajęcia, dlatego nieustannie sprawdzają mi się dwie rzeczy:

po pierwsze, nie zastanawiam się,

po drugie, działam według mojej rutyny.

Tylko tyle i aż tyle.

1. Nie zastanawiam się

Najgorsze, co możecie zrobić zaraz po wyłączeniu budzika, jest zastanawianie się, czy warto iść na pierwsze zajęcia. O 6 rano jak słaby argument by nie był, to prawdopodobnie przekona Was do pozostania w łóżku. Dlatego nie dopuszczam do siebie możliwości, że nie pójdę na zajęcia. Po prostu wstaję z łóżka i reszta idzie z górki.

O tej zasadzie wspominałam już w wakacje w kontekście realizacji moich celów. Rano nie daję sobie możliwości do zastanawiania i szukania za i przeciw. Jeśli już potem zdecyduję się do wstania z łóżka, to okaże się, że jest 15 minut później i muszę wszystko robić z prędkością światła. A zaczynanie dnia od zadyszki, nie jest moim ulubionym sposobem.

2. My morning routine

YouTube kipi od filmów o tej tematyce (może powinnam dołożyć swoją cegiełkę?). Ja nie wierzyłam w poranną rutynę, dopóki nie odczułam boleśnie jej braku. W wakacje działałam według określonego schematu: pobudka, śniadanie, wyjazd do stajni. Dlatego, kiedy obudziłam się 2 października, nie wiedziałam co mam zrobić i od czego zacząć.

Biegałam po domu i zaczynałam kilka rzeczy, z których każda musiała zostać zrobiona przed moim wyjściem na uczelnię. Makijaż, toaleta, śniadanie, ubrania, pościelenie łóżka i kilka innych czynności. Tak mało czasu do wyjścia! Tykający zegar tylko dokładał nerwów. I wtedy postanowiłam, że to, co robię rano, musi być wykonywane w konkretnej kolejności.

Dlatego polecam Wam przygotowanie sobie w głowie planu na cały poranek i robienie jednej czynności po drugiej. Możecie zacząć od tych, bez których na pewno nie możecie wyjść z domu. Dzięki temu, jeśli coś Wam się przedłuży, zdążycie z tym, co jest najważniejsze. Taka ścieżka zadań zdecydowanie ułatwia funkcjonowanie i po pewnym czasie będziecie mieli nawyk robienia kolejno rzeczy bez zastanowienia. Oszczędzicie sobie nerwów i czasu, a do tego zawsze będziecie przygotowani na czas.

Moja poranna zasada brzmi: „Szybciej! Zanim dotrze do nas, że to bez sensu!” Przez dłuższy czas działam na autopilocie i nie daję sobie możliwości na przemyślenia. Dzięki temu mój poranek jest sprytny, a dzień udany!

 



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *