Studencki niezbędnik – art. papiernicze

Ja wiem, że to niezbyt ładnie na początku sierpnia pisać o tym, czego będziecie potrzebować w październiku, ale wtedy większość sklepów o studentach zapomina. Przed pierwszym września półki uginają się od wszystkiego, co papiernicze. Właśnie dlatego teraz najlepiej uzupełnić zapasy na nadchodzący rok akademicki.

Po pierwszym i drugim roku studiów wiem, co mi się sprawdziło, czego używałam i co koniecznie muszę mieć w piórniku i przy biurku. Zanim przejdę do rzeczy, zapraszam Was też na film, który pojawił się na kanale i w którym pokazuję moje papiernicze nowości zeszłoroczne. W tym rok mam podejście zdecydowanie minimalistyczne – kupiłam tylko spinacze z żyrafą i na resztę mam szlaban 😉

Moje studenckie niezbędniki:

  • zakreślacze to rzecz, bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania. Na pierwszym roku korzystałam z zakreślaczy neonowych, zaś na drugim stopniowo je wykańczałam i korzystam z pastelowych, które są delikatniejsze.

Zakreślacze nie tylko doskonale sprawdzają się do zaznaczania ważnych informacji w kserowanych książkach, do podkreślania różnych „haczyków” w zadaniach, ale też ułatwiają zapamiętywanie. Kiedy uczyłam się składni czasowników, każde słowo wprowadzające miało swój kolor i dzięki temu nauka szła zdecydowanie sprawniej. Kolory ułatwiały mi też naukę historii, gdyż jeden odnosił się tylko do jednej epoki.

  • brush peny – to nie jest punkt, który musi być spełniony w 100%. Ja używam brush penów przede wszystkim, kiedy robię notatki w formie map myśli – dzięki nim wszystko wygląda bardziej estetycznie. Ponadto, bardzo lubię pisać i kaligrafować brush penami i możliwość ich użycia zwiększa moje chęci do nauki.

 

  • cienkopisy to kolejne rzeczy, których używam podczas robienia notatek i wypisywania słówek w kolumnach – jeden kolor to jeden język. Lubię, kiedy to, co piszę, jest przejrzyste i na pierwszy rzut oka mniej więcej wiadomo, o co chodzi. Kolorowe cienkopisy bardzo mi to ułatwiają, dlatego że pisze się nimi zdecydowanie wygodniej niż zakreślaczami. Nie wiem, jak mogłabym bez nich funkcjonować!

  • czarny długopis, bo niebieskie jakoś nie do końca mi pasują. To chyba oczywisty punkt i nie trzeba go wyjaśniać?

 

  • ołówek, gumka i temperówka mogą się wydawać rzeczami, na które studenci i studentki są za starzy, ale ja się z tym nie zgadzam. Nie lubię mieć pokreślonych ćwiczeń, bo po pierwsze, utrudnia to rozczytanie i korzystanie z kserówek, a po drugie, wygląda nieestetycznie. Dla tego bez ołówka i reszty towarzystwa mój piórnik nie istnieje 😉

  • koszulki na dokumenty – o moim sposobie na robienie notatek zamierzam przygotować oddzielny wpis, ale mogę powiedzieć, że wiąże się z nim duża ilość luźnych kartek z zapisanymi informacjami. Do tego na ćwiczeniach dostaję bardzo dużo materiałów na kartkach, więc muszę je trzymać w dużym porządku, bo inaczej po chwili już nie mogę niczego znaleźć.

  • skoroszyty, ponieważ w minionym roku akademickim moja organizacja notatek opierała się w skrócie na wkładaniu do koszulki jednego działu, następnie jeden przedmiot w skoroszycie i skoroszyty w segregatorze.

 

  • segregator, bo skoroszyty i koszulki z zawartością muszą gdzieś mieszkać 😉

Często uważa się, że studenci nie potrzebują nic specjalnego. Wystarczy im długopis i jeden zeszyt do wszystkiego. Moim zdaniem, jakby się uprzeć to i bez zeszytu można dać sobie radę. Pytanie, czy będzie to wygodne i czy będzie się sprawdzać?

Mi się to nie sprawdziło, dlatego i używam wielu artykułów papierniczych. Mam nadzieję, że skorzystanie z moich poleceń ułatwi Wam uniwersyteckie życie.

Co dodalibyście do mojej listy?

 



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *