Podsumowanie 2016 roku. Edycja jeździecka

,

Trzecią czynnością, którą, po planowaniu i pisaniu list z rzeczami do zrobienia, uwielbiam, jest podsumowywanie. Zbieranie tego dobrego, ale też wyciąganie wniosków z tego, co się nie udało albo z tego, co było nie do końca po mojej myśli. Dlatego też bardzo lubię nowy rok i pożegnanie starego, mimo że nie do końca wierzę w postanowienia noworoczne. W tym roku postanowiłam spisać podsumowanie na dwóch płaszczyznach – jeździeckiej i nie-jeździeckiej. Dzisiaj czas na tę pierwszą.

Kończący się wkrótce rok mogę spokojnie podzielić na dwie części, które diametralnie się od siebie różnią, czyli na tę przed maturą i tę po maturze. Wiąże się to przede wszystkim z ilością wolnego czasu, który miałam i który poświęcałam Kaszmirowi. Od stycznia do maja było to zaledwie 2-3 razy w tygodniu, a ze względu na niesprzyjającą pogodę jeszcze rzadziej. Coś tam sobie jeździliśmy albo walczyliśmy o przetrwanie, ale bez szału.

Kiedy przyszedł czerwiec, wyszliśmy trochę na prostą. Szału nie było ze względu na moje liczne, czerwcowe wyjazdy. Jednak w dni, które spędzałam w domu, jeździłam regularnie do stajni. Dzięki temu Kaszmirowy zaczął gubić brzuch, który nabrał w zimie. Praca zaczęła przynosić naprawdę dobre efekty. Dużo jeździliśmy też w tereny poznając nową i nową-starą okolicę.

Rozkręciliśmy się też skokowe i to nie byle jak. We wrześniu 100-110 cm nie stanowiło dla nas najmniejszego problemu. Kto by pomyślał, że Kaszmir zacznie nogi podnosić? Ja też przypomniałam sobie, ile frajdy dają mi skoki. Ostatnio znowu nie skaczemy zbyt często, bo złapał mnie leń i chce mi się drągów i stojaków nosić. Kaszmir nie pomaga, bo jak tylko się go puści, to chce zjeść choinkę. Cwaniak.

Na początku września zmieniliśmy stajnię po 1,5 roku w poprzedniej. Nałożyło się na to sporo czynników, a dzisiaj cieszę się z tego, gdzie jestem oraz z tego, że decyzja okazała się słuszna. I choć chwilami nie było nam zbytnio do śmiechu, to i tak oboje czujemy się tu bardzo dobrze. Mam nadzieję, że tak zostanie, jak najdłużej.

Ten rok był drugim, w którym nie wystartowaliśmy w żadnych zawodach. Nadal nie tęskno mi do tego, zresztą już Wam to kiedyś opisywałam. Cieszę się z tego, że pracujemy w miarę regularnie, efekty są, ale nerwy, które poświęcamy na udowodnienie tego innym, odpuszczę na jakiś czas.

To już chyba wszystko, co chciałam Wam opisać w tegorocznym podsumowaniu mojego życia jeździeckiego. Jestem z niego bardzo zadowolona, szczególnie z efektów pracy z Kaszmirem. Najbardziej żałuję tego, że nie udało mi się zrobić kursu instruktorskiego, ale przyczyna była ode mnie niezależna.

Teraz zabieram się za spisywanie planów na nadchodzący rok, ale o tym kiedy indziej.

Jedna odpowiedź do „Podsumowanie 2016 roku. Edycja jeździecka”

  1. […] lutym pojechałam na obóz jeździecki, o którym jakoś zapomniałam napisać w poprzednim podsumowaniu. Jednak po tym obozie zaczęło mi trochę świtać z tyłu głowy, że nie jest tak tęczowo i […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *