Co wpływa na mój codzienny strój? + ubiory z października

,

Koniec października już dawno za nami, dlatego przyszedł czas na pierwsze podsumowanie mojej Sprytnej Szafy, którą dzielnie fotografowałam dla Was przez cały miesiąc oraz kilka słów o tym, jak wygląda i z czego wynika to, co noszę na sobie na co dzień.

Zastanawiałam się, czy jest sens w opisywaniu każdego stroju przy jego zdjęciu. Ostatecznie uznałam, że to by tylko sztuczne rozciąganie wpisy i jeżeli kogoś będzie interesował dany element ubioru, to po prostu o niego spyta 😉 Dlatego zdecydowałam się na serię sprytno-szafowych wpisów okraszonych dużą porcją zdjęć, która z kilkudniowym opóźnieniem postanowiła się dodać! Jeśli są kwestie związane z szafą, które chcielibyście, żebym poruszyła, to oczywiście piszcie w komentarzach!

Jednym z najważniejszych kryteriów, którym kierowałam się i nadal kieruję podczas wyboru stroju na dany dzień jest wygoda. Oczywiście w granicach rozsądku. Nie ubiorę gryzącego swetra, choćby był najpiękniejszy na świecie. Męczenie się w nim przez kolejne 8 czy 12 godzin na pewno nie jest tego warte. Nie ubieram też kozaków na obcasie, kiedy wiem, że danego dnia będę musiała przejść spory kawałek pieszo. Mimo, że bardzo je lubię i są naprawdę wygodne, wiem, że po pewnym czasie miałabym ochotę wyrzucić je do Wisły. A przecież to nie my mamy dopasowywać się do ubrań, ale one do nas. Chociaż nie należy popadać ze skrajności w skrajność – pójście w dresach na uczelnię też nie jest najlepszym pomysłem, przeze wszystkim z uwagi na szacunek do prowadzących. (Choć dla mnie wyjście z domu w dresach powoduje, że czuję się niekomfortowo.

Dlatego drugim czynnikiem, który wpływa na moje codzienne ubraniowe decyzje jest dopasowanie ubioru do sytuacji. Może się to Wam wydawać oczywistością, ale często mam wrażenie, że ludzie zapominają o tej istotnej kwestii. Nie rozumiem sytuacji, w której nie ubiera się odpowiednio, bo jest ponad tym i on do żadnych norm dopasowywać się nie będzie. Co kto lubi, ale dla mnie robi różnicę, czy ubieram się na cały dzień siedzenia w domu, czy wychodzę na uczelnię, gdzie źle się czuję np. w bluzach. Pod sytuację mogę też podciągnąć pogodę. Bardzo krótko, o ile w ogóle kiedykolwiek ubierałam się nie zwracając uwagi na sytuację panującą na zewnątrz. Nigdy kapelusza podczas wiatru albo płaszcza i spódnicy podczas mrozu!

Ostatnią rzeczą, która ma wpływ na moje codzienne decyzje ubraniowe, jest samopoczucie. Mam na myśli nie tylko moje samopoczucie danego dnia, ale też to, jak się czuję w danej rzeczy. Złe samopoczucie w danej rzeczy staram się odrzucić już na etapie zakupu, a wszystkich ubrań, które w jakiś sposób mi nie pasowały, pozbyłam się w generalnych porządkach dwa lata temu. Jeśli jednak chodzi o moje samopoczucie, to po prostu czasami mam humor na koszulę, a czasami na sweter. Raz mam ochotę na spódnicę, a innego dnia nie wyobrażam sobie niczego innego niż spodnie. I muszę przyznać, że kilka razy zdarzyło mi się, że rano zmieniałam całą koncepcję ubioru na dany dzień. Jednak, jak już wspominałam na początku wpisu, noszenie przez cały dzień czegoś, w czym źle się czuję, jest kompletnie bez sensu. A w dni, kiedy mam zły humor zawsze decyduję się sprawdzone zestawy, których noszenie sprawia mi dużo przyjemności i radości.

Dobra, trochę Was oszukałam – tak naprawdę ostatnim czynnikiem jest to, czy dana rzecz jest wyprasowana 😉 Jeśli nie chciało mi się przygotować strojów na cały tydzień w sobotę czy niedzielę i wyprasować danej rzeczy, to 6 rano w tygodniu na pewno nie jest na to dobrym momentem 😉

Czynniki wpływające na mój codzienny ubiór można podsumować jednym stwierdzeniem: dopasowuję swoje ubrania do życia. Nie do panującej mody albo jakiś górnolotnych idei. Po prostu ubieram to, co najlepiej sprawdzi mi się danego dnia i już dawno (w gimnazjum najpóźniej) wyleczyłam się z wybierania ubrań pod ocenę innych osób.

A czym Wy kierujecie się podczas wyboru stroju na dany dzień?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *