Czego nauczyłam się podczas lektury „Autobiografii” Benjamina Franklina?

Odkąd rok temu sięgnęłam po raz pierwszy po fragment „Autobiografii” Benjamina Franklina, zdziwiłam się, jak wiele rzeczy, które napisał prawie trzysta lat temu, jest nadal aktualne. Dlatego przygotowałam wpis o naukach, które warto wyciągnąć z lektury tej książki.

Benjamina Franklina pewnie nikomu przedstawiać nie trzeba – amerykański polityk, pisarz, drukarz, uczony, filozof, jeden z Ojców-założycieli USA. Jednak pewnie niewielu z nas wie, że był jednym z pomysłodawców zamiatania ulic w miastach oraz zmiany czasu na letni i zimowych (na jej pomysł wpadł we Francji). Po „Autobiografię” sięgnęłam w oryginale po raz pierwszy z przymusu – musiałam przeczytać fragment na ćwiczenia z literatury amerykańskiej, a wróciłam do niej z własnej woli w tegoroczne wakacje. Podczas pierwszej i drugiej lektury książki bardzo mnie zdziwiło, jak wszystkie obecne mody – minimalizm, slow life, mindfullness, a nawet bullet journaling są w niej opisane. Gdybym była spadkobiercą Franklina to bym sobie pluła w brodę, że tego ostatniego nie opatentowałam. Jeden człowiek to zrobił i ma z tego sporo pieniędzy, a wiele innych osób twierdząc, że to nie bullet journaling ma z tego jeszcze więcej pieniędzy 😉

Czytając różne książki, ale też w codziennym życiu staram się znajdować różne ciekawe informacje, którymi warto podzielić się z Wami, studentkami i studentami, na blogu. Podobnie było z „Autobiografią”, która okazała się dla mnie kopalnią inspiracji.

Ben Franklin czytał bardzo dużo książek od już najmłodszych lat. Nie było go stać na zakup książek, więc pożyczał je ze sklepu i po lekturze zwracał w stanie nienaruszonym. W całej „Autobiografii” jest wielokrotnie wspomniana rola książek w jego życiu. Później zaowocowało to otwarciem, z jego inicjatywy, pierwszej prywatnej biblioteki członkowskiej. Uwielbiam czytać książki i zawsze dziwiły mnie osoby, które np. wybierają oglądanie telewizji, zamiast chwili ciszy z książką. Myślę, że o zaletach czytania książek nie muszę Wam opowiadać – wszyscy wiemy, że niesie to ze sobą dużo więcej korzyści niż tylko przyjemność!

Oprócz tego Franklin był samoukiem, uczył się sam dla siebie. Miał bardzo rozległą wiedzę w wielu dziedzinach m.in. w fizyce, ale także znał cztery języki obce: francuski, włoski, łacinę i hiszpański. Ja zawsze bardzo lubiłam się uczyć i robiłam to po prostu dla własnej satysfakcji. Dlatego chciałabym, żebyście też znaleźli w sobie taką motywację do działania, a nie tylko chęć, żeby jakoś przetrwać studia.

W jednym z fragmentów swojej autobiografii, Franklin opowiada o 13 cnotach, którymi kieruje się w życiu. Wiele z nich chciałabym zakorzenić w sobie i starać się w dużej mierze kierować nimi w życiu. Są to m.in.:

  1. Ład – niech wszystkie twoje rzeczy mają swoje miejsce; niech wszystkie twoje sprawy mają swój czas

  2. Postanowienie – postanów sobie czynić, co powinieneś; czyń bez zawodu to, coś postanowił sobie

  3. Oszczędność – nie czyń wydatków, chyba że dla dobra innych lub swego, to znaczy nic nie marnotraw

  4. Pracowitość – nie trać nigdy czasu, bądź zawsze zajęty czymś pożytecznym, unikaj wszelkich niepotrzebnych działań

  5. Szczerość – nie uciekaj się do krzywdzącego oszustwa; myśl niewinnie i sprawiedliwie, a kiedy mówisz, mów podobnie

  6. Sprawiedliwość – nie krzywdź nikogo, wyrządzając mu zło lub pozbawiając pożytków, jakie mu się od ciebie należą

  7. Powściągliwość – unikaj krańcowości, nie odczuwaj krzywd w takim stopniu, jak twoim zdaniem na to zasługują

  8. Spokój – niech Ci nie zamącają umysłu drobnostki lub też zdarzenia pospolite i nieuchronne

Tak naprawdę, jak się im lepiej przyjrzymy, to są to oczywiste oczywistości. Wszyscy o tym wiemy, ale nie zawsze się nimi kierujemy w życiu. Większość z nich nawiązuje to jednego z moich słów roku – prostoty. Benjamin Franklin chciał sobie uprościć życie, a my próbujemy to teraz odkryć na nowo. Traktujemy slow life i minimalizm, jak niesamowity wynalazek XXI wieku, a był on świetnie znany w XVIII wiecznemu Franklinowi. Tylko że ludzkość jakoś nie uznała za słuszne wziąć je sobie do serca i musi wszystko wykombinować jeszcze raz.

W tym roku w sumie udało mi się mniej utrudniać sobie życie, ale czasami nadal bez sensu coś roztrząsam albo tworzę sobie sztuczne dylematy, choć coś zostało dawno zaplanowane i rozkminianie  nic zmieni. Dlatego sobie i Wam życzę wprowadzenia w życie choć jednej z cnót Benjamina Franklina, dla zwyczajnego ułatwienia sobie życia.

Na koniec chciałabym nawiązać do jeszcze jednego fragmentu książki. Benjamin Franklin używał czegoś na wzór habit trackera, żeby monitorować wypełnianie swoich cnót. Sprawdzał to i zaznaczał kilka razy dziennie, a do tego kierował się ściśle określonym planem. Szczerze mówiąc jest to coś, za co go naprawdę podziwiam. Dzień w dzień działać, jak w zegarku. Godzina co do godziny, każdy punkt przemyślany i zaplanowany.

Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że ja, nie tylko bym tak nie potrafiła, ale też po prostu bym nie chciała. Mimo mojego upodobania do planowania, zaplanowanie wszystkiego każdego dnia w pełni bardzo szybko zaczęłoby mi przeszkadzać. Wydaje mi się jednak, że warto choć trochę wprowadzić do naszej codzienności tej pracowitości i uporu, które posiadał Amerykanin. Dzięki nim realizacja celów szłaby zdecydowanie sprawniej 😉



3 thoughts on “Czego nauczyłam się podczas lektury „Autobiografii” Benjamina Franklina?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *