Dzisiaj zajmiemy się tym, co nie jest dla nas szczególnie ważne i istotne. Jak już wspominałam tydzień temu – nie można mieć wszystkiego, a już na pewno nie można mieć wszystkiego w jednym momencie. Wniosek? Szkoda marnować czas na rzeczy, które nic do naszego życia nie wnoszą! Porozmawiajmy od odpuszczaniu.
Poniższy wpis w bardzo dużym stopniu ma związek z tym sprzed tygodnia – o priorytetach. Naszym pierwszym krokiem do większej ilości czasu było wybranie tego, co jest dla nas najważniejsze i na co chcemy mieć czas.
Jak to ma się do studiowania?
Od naszych najmłodszych lat szkoła uczy, że powinniśmy być we wszystkim najlepsi, mieć piątki od góry do dołu, chodzić na lekcje i zawsze być przygotowanym. W liceum zaczyna do nas docierać, że to trochę bez sensu, ale na szczęście obecnie w liceach od drugiej klasy ma się w dużej mierze tylko te zajęcia, z których pisze się maturę. Dzięki temu, możemy skupić na tym, co dla nas najważniejsze i co nam się opłaci w przyszłości.
Warto pamiętać o tym także na studiach. Nawet wtedy, gdy jesteśmy na naszym wymarzonym kierunku studiów, trafiają się przedmioty, które nas nie interesują. Czasami są to tzw. „zapychacze” np. technologie informacyjne, a innym razem są to zajęcia prowadzone w taki sposób, że nic się nie da z nich wyciągnąć.
Co zrobić z „zapychaczami”?
Tutaj polecam Wam działanie po jak najmniejszej linii oporu. Po prostu róbcie niezbędne minimum i tyle. Musicie oddać pracę? Napiszcie ją tak, żebyście zaliczyli, jednak nie siedźcie nad nią 10 godzin, tylko dla tego, że chcecie ją doszlifować. Po co?
Jeśli przedmiot Was nie interesuje i nie przyda Wam się w później karierze, to nie marnujcie na niego czasu. Lepiej szybciej go skreślić z listy i przejść do tego, co jest dla Was ważne i tego, co jest Wam potrzebne.
Warto wyleczyć się z perfekcjonizmu na studiach i nie myśleć tylko o ocenach. One też są oczywiście ważne, szczególnie jeśli prowadzący ocenia w taki sposób, że stopnie odzwierciedlają poziom Waszej wiedzy. Istotne są, kiedy staracie się o stypendium naukowe. Jednak nie warto być przygotowanym w 200% na przedmiot zapychacz i nic nie nauczyć się na przedmiot, który jest jednym z istotniejszych na Waszym kierunku. To jest po prostu bez sensu!
Co z zajęciami prowadzonymi tak, że nic się nie da z nich wyciągnąć?
Ten punkt jest nieco bardziej złożony niż poprzedni, ponieważ zakładamy, że przedmiot jest istotny na Waszym kierunku, ale po wyjściu z zajęć nie macie pojęcia, co się działo, a w trakcie zajęć zasypialiście. Ja na pierwszym roku miałam dwa takie wykłady, podczas których zasypiałam choćby nie wiem co. Prowadzący czytał swój dokument z Worda puszczony na rzutniku, dorzucał „zabawne” dygresje i czułam się, jakby to prowadził ten leniwiec ze „Zwierzogrodu”. Jak się domyślacie, nie byłam w stanie nic wyciągnąć z tych zajęć, ale były to moje pierwsze tygodnie na studiach, więc dzielnie chodziłam. Na szczęście po kilku wykładach zmądrzałam.
Przestałam chodzić na zajęcia, które nic mi nie dawały, a ponieważ był to wykład, obecność nie była brana pod uwagę. Dzięki temu zyskałam ponad 3 godziny życia i w przerwie wracałam do domu, żeby na przykład odrobić prace domowe na resztę tygodnia albo po prostu odpocząć w ciszy.
Nie namawiam Was do zrywania się z zajęć! Po prostu przemyślcie sobie i warto jest siedzieć te 1,5 godziny bez sensu i bez celu (zdobycie niezbędnej liczby obecności już jakimś celem jest) oraz czy w jakiś sposób nie pomagają Wam one przygotować się do egzaminu/zaliczenia/życia. Jeśli odpowiedzi są dla Was oczywiste i brzmią n i e, to odpuście sobie te zajęcia.
Co jeszcze można sobie odpuścić?
Jestem zwolenniczką nie robienia rzeczy wbrew sobie, dlatego odpuszczam sobie chodzenie w miejsca, w których nie mam ochoty być. Robienie rzeczy, które nie sprawiają mi przyjemności i tylko mnie irytują. W zeszłym roku odpuszczałam sobie też prace domowe z jednego przedmiotu. Zamiast strzelać odpowiedzi w domu, wolałam strzelać już na zajęciach. Efekt był ten sam, a jednak czas nie zmarnowany.
Od kiedy w życiu stosuję zasady unikania tego, co czuję, że będzie dla mnie niewygodne, od razu jest przyjemniej. Dlatego zachęcam Was do odpuszczania. Nic na siłę!
Dodaj komentarz