Jak mieć więcej czasu na studiach? #2 – odpuszczanie

,

Dzisiaj zajmiemy się tym, co nie jest dla nas szczególnie ważne i istotne. Jak już wspominałam tydzień temu – nie można mieć wszystkiego, a już na pewno nie można mieć wszystkiego w jednym momencie. Wniosek? Szkoda marnować czas na rzeczy, które nic do naszego życia nie wnoszą! Porozmawiajmy od odpuszczaniu.

Poniższy wpis w bardzo dużym stopniu ma związek z tym sprzed tygodnia – o priorytetach. Naszym pierwszym krokiem do większej ilości czasu było wybranie tego, co jest dla nas najważniejsze i na co chcemy mieć czas.

Jak to ma się do studiowania?

Od naszych najmłodszych lat szkoła uczy, że powinniśmy być we wszystkim najlepsi, mieć piątki od góry do dołu, chodzić na lekcje i zawsze być przygotowanym. W liceum zaczyna do nas docierać, że to trochę bez sensu, ale na szczęście obecnie w liceach od drugiej klasy ma się w dużej mierze tylko te zajęcia, z których pisze się maturę. Dzięki temu, możemy skupić na tym, co dla nas najważniejsze i co nam się opłaci w przyszłości.

Warto pamiętać o tym także na studiach. Nawet wtedy, gdy jesteśmy na naszym wymarzonym kierunku studiów, trafiają się przedmioty, które nas nie interesują. Czasami są to tzw. „zapychacze” np. technologie informacyjne, a innym razem są to zajęcia prowadzone w taki sposób, że nic się nie da z nich wyciągnąć.

Co zrobić z „zapychaczami”?

Tutaj polecam Wam działanie po jak najmniejszej linii oporu. Po prostu róbcie niezbędne minimum i tyle. Musicie oddać pracę? Napiszcie ją tak, żebyście zaliczyli, jednak nie siedźcie nad nią 10 godzin, tylko dla tego, że chcecie ją doszlifować. Po co?

Jeśli przedmiot Was nie interesuje i nie przyda Wam się w później karierze, to nie marnujcie na niego czasu. Lepiej szybciej go skreślić z listy i przejść do tego, co jest dla Was ważne i tego, co jest Wam potrzebne.

Warto wyleczyć się z perfekcjonizmu na studiach i nie myśleć tylko o ocenach. One też są oczywiście ważne, szczególnie jeśli prowadzący ocenia w taki sposób, że stopnie odzwierciedlają poziom Waszej wiedzy. Istotne są, kiedy staracie się o stypendium naukowe. Jednak nie warto być przygotowanym w 200% na przedmiot zapychacz i nic nie nauczyć się na przedmiot, który jest jednym z istotniejszych na Waszym kierunku. To jest po prostu bez sensu!

Co z zajęciami prowadzonymi tak, że nic się nie da z nich wyciągnąć?

Ten punkt jest nieco bardziej złożony niż poprzedni, ponieważ zakładamy, że przedmiot jest istotny na Waszym kierunku, ale po wyjściu z zajęć nie macie pojęcia, co się działo, a w trakcie zajęć zasypialiście. Ja na pierwszym roku miałam dwa takie wykłady, podczas których zasypiałam choćby nie wiem co. Prowadzący czytał swój dokument z Worda puszczony na rzutniku, dorzucał „zabawne” dygresje i czułam się, jakby to prowadził ten leniwiec ze „Zwierzogrodu”. Jak się domyślacie, nie byłam w stanie nic wyciągnąć z tych zajęć, ale były to moje pierwsze tygodnie na studiach, więc dzielnie chodziłam. Na szczęście po kilku wykładach zmądrzałam.

Przestałam chodzić na zajęcia, które nic mi nie dawały, a ponieważ był to wykład, obecność nie była brana pod uwagę. Dzięki temu zyskałam ponad 3 godziny życia i w przerwie wracałam do domu, żeby na przykład odrobić prace domowe na resztę tygodnia albo po prostu odpocząć w ciszy.

Nie namawiam Was do zrywania się z zajęć! Po prostu przemyślcie sobie i warto jest siedzieć te 1,5 godziny bez sensu i bez celu (zdobycie niezbędnej liczby obecności już jakimś celem jest) oraz czy w jakiś sposób nie pomagają Wam one przygotować się do egzaminu/zaliczenia/życia. Jeśli odpowiedzi są dla Was oczywiste i brzmią  n i e, to odpuście sobie te zajęcia.

Co jeszcze można sobie odpuścić?

Jestem zwolenniczką nie robienia rzeczy wbrew sobie, dlatego odpuszczam sobie chodzenie w miejsca, w których nie mam ochoty być. Robienie rzeczy, które nie sprawiają mi przyjemności i tylko mnie irytują. W zeszłym roku odpuszczałam sobie też prace domowe z jednego przedmiotu. Zamiast strzelać odpowiedzi w domu, wolałam strzelać już na zajęciach. Efekt był ten sam, a jednak czas nie zmarnowany.

 

Od kiedy w życiu stosuję zasady unikania tego, co czuję, że będzie dla mnie niewygodne, od razu jest przyjemniej. Dlatego zachęcam Was do odpuszczania. Nic na siłę!

2 odpowiedzi na „Jak mieć więcej czasu na studiach? #2 – odpuszczanie”

  1. Awatar My pastel life

    Studiowałam grafikę, obecnie studiuje informatykę. Miałam i mam mnóstwo takich zapychaczy. Jeszcze jak studiowałam grafikę, to mieszkałam ok. 30 km od miasta, nie miałam samochodu, więc powrót do domu trwał nie raz 1,5 godz. bo tu korki, tam korki i tak schodziło. Opuszczałam te przedmioty, które nie miały nic wspólnego z moim kierunkiem, przychodziłam jak był „mus” i nie ukrywa – było to wielkie wybawienie, zawsze to te dodatkowe 30 minut wolnego, których zawsze mi brakowało 🙂
    Obecnie informatykę studiuje zaocznie, mieszkam w centrum i mam samochód, więc moja droga z domu i do domu wynosi mniej niż 15 minut, jednak mimo wszystko cenię sobie swój czas i tam gdzie nie muszę to mnie nie ma jak np. przedsiębiorczość, jest to dodatkowy wolny czas np, na ogarnięcie mieszkania itd. którego na tygodniu mi baardzo brakuje 🙂

    1. Awatar Aleksandra
      Aleksandra

      Ja zawsze ubolewam, kiedy muszę jechać na zajęcia dłużej niż one trwają. Dlatego bardzo się cieszę, jak wszystko mam jedno po drugim – mniejsze poczucie straty czasu 😉
      Często wydaje się, że 30 minut to prawie nic, a wtedy można naprawdę sporo zrobić!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *