Nie wiem, jak to się stało, ale w całym szaleństwie planowania lipca umknął mi jeden z wpisów z mojej ulubionej serii. Na szczęście tak złożyło, że dzisiaj pomysłodawczyni tej serii – Kasia z Worqshop dodała na FB link do swojego wpisu, a do tego nie miałam zbyt dużej ilości informacji do przekazania Wam w planowanym Końsweeku. Takim długim wstępem zapraszam na Tu i teraz!
OGLĄDAM…
ostatnio zaczęłam z mamą i siostrą oglądać serial „W garniturach” (org. Suits), ponieważ poddałyśmy się kolejnego wieczoru, którego w telewizji nie było nic, a pogoda nie zachęcała do wyjścia na dwór. Za nami dopiero 1 sezon serialu o nowojorskich prawnikach, ale myślę, że zostaniemy przy nim na dłużej – niedawno zaczął wychodzić 7 sezon.
CZYTAM…
wreszcie doszłam do momentu, w którym czytam tylko jedną książkę w danym czasie. Może dla Was to żaden wyczyn, ale ja walczyłam z tym od co najmniej 7 miesięcy. Długo, prawda? Teraz podczas słonecznych dni w ogródku towarzyszy mi Autobiography Benjamina Franklina, która zaintrygowała mnie już w październiku, kiedy fragment przerabialiśmy na ćwiczeniach z literatury amerykańskiej. Nie jest to długa lektura – ma ok. 200 stron, ale fakt, że czytam ją w oryginale, powoduje, że spędzam nad nią wiele czasu.
Jeśli jesteście ciekawi każdej książki, którą czytam, zapraszam Was na YouTube, gdzie opowiadam o l e k t u r a c h m i e s i ą c a.
SŁUCHAM…
muzyki ostatnio nie słucham żadnej, ale pisząc ten wpis mam towarzystwo traktorka koszącego trawę. Wiadomo, wolałabym ciszę 😉
CZUJĘ SIĘ…
całkiem nieźle. Po przeziębieniu, które przywiozłam ze sobą z weekendowego SeeBloggers, został tylko katar. Z tyłu głowy czuję też wyrzuty sumienia, ponieważ nie zrealizowałam części planów, które chciałam mieć za sobą w lipcu i po prostu źle mi z tym. Źle mi z tym, bo miałam czas i możliwości, ale nie zrobiłam tego właściwie nie wiem czemu.
CHCIAŁABYM…
żeby blog był już zrobiony i przeniesiony, a na razie utknęłam na kursie w 1 module. Z siedmiu. Chciałabym mieć to za sobą, bo ciągle boję się, że coś zepsuję.
UCZĘ SIĘ…
WordPressa. Nic więcej się nie uczę, bo morduję swoje szare komórki wakacjami. A co!
CIESZĘ SIĘ…
wspomnieniami z ostatniego weekendu, ponieważ mocno motywują mnie do działania. Poznałam osoby ze środowiska, w które chciałabym głębiej wsiąknąć. Czerpię też radość z tego, że znalazłam odpowiedź na pytanie, które męczyło mnie od dawna, czyli co dalej? Już wiem, co dalej. Teraz muszę spiąć zadek, żeby dalej nie minęło!
Cieszę się też, że wreszcie zobaczyłam polskie morze i żałuję, że na tak krótko i że kosztowało mnie ostry ból gardła, ale i tak było pięknie i kombinuję, żeby tam wrócić nawet we wrześniu.
PRACUJĘ NAD…
przyszłością bloga i piszę to już kolejny raz dzisiaj, ale chcę, żeby kolejne dni naprawdę kręciły się wokół tego tematu. Idąc za radą Jacka Kłosińskiego, którego prelekcję miałam okazję usłyszeć podczas SeeBloggers, spisuję wszystko, co wpadnie mi do głowy. Jednak nie trzymam tego tam, a przelewam na papier. Dzięki temu, nic mi nie umknie, mam nadzieję.
CZEKAM NA…
wakacyjny wyjazd, choć wiem, że to niedobrze. Jak już się go doczekam, to znaczy, że nastał koniec lata, a tego przecież nie chcemy. Jednak im więcej wyjeżdżam, tym bardziej ciągnie mnie do wyjazdów. Po weekendzie w Gdyni najchętniej spakowałabym torbę i pojechała gdzieś indziej, byle zwiedzać i poznawać.
Bardzo spontaniczne wyszło mi lipcowe Tu i teraz, ale chyba właśnie o to chodzi w tej serii. Cieszę się, że je napisałam, bo uwielbiam tworzyć te wpisy i nie mam pojęcia, jak mogłam o nich zapomnieć w lipcu.
A co u Was tu i teraz?
Zdjęcia w tym wpisie pochodzą z mojego Instagrama, gdzie Was oczywiście zapraszam!
Dodaj komentarz