#23 Kaszmirowy Końsweek…

...czyli co nowego u Siwego!

Zgadnijcie, kto dzisiaj wreszcie dostał lapka pod swoje kopytka? Tak! Wasz ulubiony siwy Kaszmir. Przygotowałem dla Was specjalną porcję nowości, żeby Was trochę rozweselić, mimo niesprzyjającej aury. Zatem cieszcie się i radujcie!

dsc_1616

Nie mogę nie zacząć od tego, jaki jestem pomocny, a moja pani w ogóle tego nie docenia. Ostatnio postanowiłem, że zmniejszę jej ilość pracy i sam będę się wyprowadzał na pastwisko. Nie zrozumiała aluzji za każdym razem, gdy się wyrywałem i biegłem na łąkę. Goniła mnie i krzyczała, żebym się zatrzymałem.

W niedzielę musiałem zastosować bardziej brutalne środki – pobiegłem drugim pastwiskiem, na którym nie było koni, na łąkę aż za pastwiska. A Ola przyszła za mną i chciała złapać. Później przyszła jeszcze pomoc i próbowali mnie złapać na marchewkę, ale byłem twardy i dzielnie się wyrywałem. Niestety oni byli baaaardzo uparci i ciągle za mną chodzili. Ostatecznie dałem się z powrotem zaprowadzić na pastwisko, bo widziałem, że Ola jest zmarznięta i wściekła. No nie moja wina, że nie potrafi się domyślić!

dsc_1613

Muszę przyznać, że to moje uciekanie i wychłodzenie Oli miało spory sens. Trochę się przeziębiła – smarcze, kicha i kaszle, co oznacza, że nie ma najlepszego samopoczucia na jazdę. A to z kolei oznacza, że mam więcej wolnego! Czyż może być lepiej? Albo nie przyjeżdża wcale, albo przyjeżdża mnie tylko wyprowadzić (i wtedy ja uciekam 😀 ), albo mnie lonżuje, co w ostatecznie nie jest najgorszą opcją. Pobiegam w kółko przez 30 minut i fajrant, nawet nie muszę podnosić nóg nad drągami, bo drągów nie ma.

Na jazdach, jeśli już wreszcie się odbędą, też jestem chwalony. Jeździmy sobie teraz na hali, co mi się niezbyt podoba i staram się wytłumaczyć to Oli za każdym razem, gdy na halę idziemy. Zatrzymuję się i daję jej czas na przemyślenie swoich działań. Na moje siwe nieszczęście jeszcze nigdy się nie rozmyśliła.

Ta hala to nawet sensowny wynalazek – mniej miejsca do biegania, na głowę nie pada no i zawsze można udawać, że wszystko nas zabija. Wtedy zamiast roboty świruję sobie przez godzinę i potem do stajni. Ostatnio na przykład odważnie wszedłem na halę, stałem sobie grzecznie i czekałem, aż Ola się ogarnie, a tu nagle przez dziurę w drzwiach wpadł Fafik i wbiegł centralnie pod moje kopyta. No tak się zdenerwowałem, że musiałem wywalić parę razy z zadu, żeby całe napięcie ze mnie zeszło. Kto by pomyślał, żeby biednego Kaszmirowego tak denerwować. Szczyt wszystkiego!

dsc_1626

To już wszystko, co chciałem Wam dziś zakomunikować. Bardzo się cieszę, że wreszcie mogliście przeczytać na tym blogu coś interesującego i wartościowego, bo cóż innego mógł stworzyć taki talent literacki, jak ja. A teraz wracam do mojego siana, bo troszkę się za mną stęskniło, a, jak pewnie wiecie, sianko nigdy nie powinno zbyt długo leżeć nie jedzone, bo mu wtedy bardzo przykro.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *