Od zawsze wszędzie słyszymy, że powinniśmy być dla innych „dobrzy”, czyli dokładniej mówiąc uprzejmi, mili, pomocni. Mówi się też, że to, co robiliśmy do nas wróci, więc idąc tym tropem każde nasze „dobro” powinno prędzej czy później. Tylko czasami pojawia się pytanie, czy można być dla kogoś za dobrym? I jeśli tak, to co to właściwie znaczy?
Zastanawiając się pobieżnie możemy stwierdzić, że dobra nie może być nigdy za dużo. Jednak, po pierwsze nigdy nie mów nigdy, a po drugie dzisiejszy post nie miałby większego sensu, jeśli nie byłoby w tym żadnych wątpliwości. Jestem pewna, że czasami każdemu z nas zdarza się pomyśleć „Jestem dla niej za dobra/y” „Oni są dla nich za dobrzy!”. Mi też się to zdarza, dlatego postanowiłam przemyśleć ten temat i podzielić tym na blogu.
Pierwszą przyczyną tego, że jesteśmy dla kogoś za dobrzy, jest to, że dajemy się wykorzystywać. Istnieje bardzo cienka granica między bezinteresowną pomocą a byciem przez innych wykorzystywanym. Bardzo ważne jest, żeby tę granicę zauważyć nim będzie za późno. Nie chodzi mi o to, że powinniśmy oczekiwać czegoś w zamian, jeśli zrobimy cokolwiek dla innych. Po prostu warto wiedzieć, kiedy ktoś naprawdę potrzebuje nas, a kiedy wymusza na nas poczucie winy, że czegoś dla niego nie robimy, mimo że mógłby sam to zrobić. Mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chodzi. Według mnie, dobroć nie ma nic wspólnego z harowaniem na ślepo dla cudzych korzyści. Warto wesprzeć, pokazać drogę, ale nie za każdym razem wyręczać czy spełniać cudze marzenia!
Drugą kwestią bycia za dobrym i niejako jednym z odłamów bycia wykorzystywanym, jest bycie zbyt pobłażliwym. Brak krytyki wobec innych i pozwalanie na niektóre zachowania. „Będę miła, więc nie powiem, że ktoś robi coś źle”. Nie zwrócę uwagi na złe zachowanie, bo chcę być uprzejma. Kolejny punkt, w którym tolerowanie i bycie dobrym w bardzo prosty i szybki sposób przekształci się bycie za dobrym, czyli przesadnie pobłażliwym i wręcz wykazywać ignorancję. Można też być za dobrym dla samego siebie, nie poddając się nawet odrobinie samokrytyki czy nagradzając się za nic np. kolejnym ciastkiem, bo przeszłam z pokoju do kuchni. Wow! Wszystkie kalorie spalone!
Trzecią i ostatnią sprawę, którą chciałabym poruszyć, jest chęć bycia za dobrym, jako dążenie do zbytniego perfekcjonizmu. Jest to zjawisko bardzo dla nas niebezpiecznie, ponieważ łatwo możemy zacząć się przepracowywać, ciągle będąc niezadowolonym z efektów swojej pracy. Mówi się, że nie można być w czymś za dobrym i zawsze znajdzie się coś do poprawy. Oczywiście! Istotnie jednak jest, żeby w pewnym momencie zaakceptować skutek naszych działań, jako wystarczający, zamiast poprawiać go w nieskończoność. Tutaj przez „za dobrze” rozumiem „ideał niemożliwy do osiągnięcia” oraz „przesadny samokrytycyzm”.
To już koniec moich przemyśleń w dzisiejszym wpisie. Jestem bardzo ciekawa, jakie jest Wasze zdanie na ten dosyć kontrowersyjny temat. Mam też nadzieję, że nie jesteście zbyt często za dobrzy dla innych, ale pamiętacie o zdrowym rozsądku i umiarze 😉
Dodaj komentarz