Ponad tydzień temu mieliście okazję przeczytać pierwszą część mojej relacji z wycieczki do Pragi (KLIK, jeśli nie widzieliście), dlatego dzisiaj chciałabym Was zaprosić na drugą część wyprawy, czyli na inny brzeg Wełtawy, gdzie spędziłyśmy cały drugi dzień.
Dzielnica Pragi, którą miałyśmy okazję oglądać to Hradczany ze znanym zamkiem, jako główną atrakcją. Ponieważ zdecydowałyśmy się nie korzystać z komunikacji miejskiej, miałyśmy długi spacer na wzgórze zamkowe. Na szczęście większość uliczek jest zacieniona, więc upał nie doskwierał nam zbytnio.
Wejście na zamek jest płatne, więc zdecydowałyśmy się na jeden z trzech wariantów (B), ponieważ ta trasa wydawała nam się idealna. Zobaczyłyśmy więc Katedrę św. Wita, wnętrze zamku, Bazylikę św. Grzegorza oraz Złotą Uliczkę wraz z Wieżą Daliborki. Mnie najbardziej zachwyciło wnętrze Katedry z pięknymi witrażami i zdobieniami.
Prazsky Hrad, czyli kompleks zamkowy zajmuje ogromny obszar i można po nim spacerować godzinami. Najsłynniejsze atrakcje i zabytki są niestety odwiedzane przez tłumy turystów i nie ma tam żadnych luźniejszych miejsc. Jednak dosłownie kilka kroków pod zamkiem znajdują się przepiękne ogrody zamkowe, o których ciężko znaleźć jakieś informacje (ja przeczytałam o nich u Alabasterfox). Ogrody to oaza ciszy i spokoju, do której prawie nikt nie zagląda. Widoki rozciągają się na panoramę Pragi i zapierają dech.
Ogród, ponieważ znajduje się na wzgórzu, zaprojektowany został piętrowo. Możemy znaleźć tam ławeczki i odpocząć podziwiając piękno Pragi oraz różnorodne kwitnące w ogrodach rośliny.
Po odpoczynku w ogrodach poszłyśmy na obiad – tym razem na słodko trdelnik z lodami, a po obiedzie ruszyłyśmy na dalszy spacer i udało nam się trafić na próbę praskiej filharmonii, która miała tego dnia koncert w plenerze.
Po przejściu 15 kilometrów w ciągu dnia wróciłyśmy do hostelu, gdzie chwilę się poleniłyśmy, a gdy zaczęło się ściemniać wyruszyłyśmy podziwiać Stare Miasto nocą.
Drugi dzień był chyba najbardziej męczącym i najbardziej intensywnym dniem w Pradze. Przeszłyśmy pewnie dobre 20 km, ale za to udało nam się naprawdę poczuć klimat i atmosferę miasta. Trzeci dzień był już zdecydowanie spokojniejszy, ale o tym już w kolejnym wpisie…
Dodaj komentarz