...czyli co nowego u Siwego!
Panie i Panowie! Podobno chcieliście, żebym wreszcie nastukał tutaj coś od siebie, więc jestem. Jak wspomniała Ola w ostatnim Końsweeku, dużo się u nas przez minione dwa tygodnie działo i chciałbym opowiedzieć Wam co nieco o tym wszystkim.
Muszę Wam przyznać, że ta moja pani wzięła mnie to trochę z zaskoczenia z tą całą wyprowadzką. Co prawda raz na jakiś czas rzucała przypadkowe odliczanie dni, ale skąd ja biedny miałem wiedzieć, o co chodzi.
Później przyjechała ze swoim Tatą i jak zabierali szafkę (swoją drogą zepsuli 3 z 4 kółek, brawa dla nich!) domyśliłem się, że czeka mnie wycieczka koniowozem. Tak się tym przejąłem, że nawet przestałem jeść siano, co mi się nigdy nie zdarza. Zastanawiałem się, czy ponienem być grzeczny, czy może akurat tym razem nie. Przypomniało mi się, że ostatnie dwa razy dałem do wiwatu, a do tego przyjechał mój tolerowany koniowóz, więc postraszyłem ich trochę i wszedłem bez problemu. A Ola była szczęśliwa na maxa! Aczkolwiek tej to niewiele do szczęścia potrzeba.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce i wprowadzili mnie do nowego boksu, nawet mi się spodobało i poznałem okolicę, bo już kiedyś tu byłem. Okazało się też, że ktoś na mnie nagadał i zostałem uznany za konia – mordercę. Niektórzy bali się mnie pogłaskać, bo podobno jestem agresywny. Ola trochę się tym wszystkim zdziwiła, bo pierwszy raz coś takiego słyszała. Na razie chodzę sobie z koleżką na mniejszym pastwisku i większość pensjonariuszy dziwi się, że jeszcze kolegi nie zabiłem. A ja nie miałem tego planach kompletnie! Za to sam dbam o fryzury i nie zrozumiałem załamania Oli, kiedy znalazła w moim ogonie 40 rzepów. Phi! Taka moda!
Poza tym moja pani ostatnio puchnie z dumy tak ładnie pracuję na jeździe. I piszę o tym nie ze względu na wrodzoną skromność, ale na jazdach po prostu mam dobry humor. Skakaliśmy ostatnio szereg gimnastyczny ze stacjonatek 80 – 90 cm i gibałem, jak szalony. Sam się trochę zdziwiłem, że tak potrafię, ale przecież zdolniacha jestem – 105 cm skaczę bez zająknięcia. Co więcej nawet podczas jazdy po płaskim jestem gibki. Jednak, żeby pańcia nie osiadła zbytnio na laurach, przewiozłem ją wczoraj niekontrolowanym galopem po placu. Niech nie traci czujności, he he he.
Na koniec muszę Wam przyznać, że mam areszt boksowy i nie wychodzę o tej samej porze na dwór, co reszta koni. Fakt, raz nie dałem się Oli złapać i skakałem przez ogrodzenia, więc musiała pojechać do domu bez zrobienia żadnej roboty. Ale to przecież nie jest powód do takiej kary, prawda? Ile można płacić za jedno, drobne przewienienie…
I to już wszystko, co najlepsze od pana Kaszmirowego przygotowane na dzisiaj. Mam nadzieję, że sprostowałem niektóre bzdury, które Ola tu namiętnie stuka. Ech, wiecie, jak to z tymi kobietami. Muszę Wam przyznać, że ta moja to ostatnio bardzo zdeterminowana jest – jeździ i jeździ, a ja znoszę to z anielską cierpliwością.
Aha! Zapomniałbym – Ola prosiła, żebym przekazał, że niedługo pojawi się rocznicowy 20 Końsweek i że szykuję dla Was super premierę – nowy cykl! Niestety chyba nie będzie to więcej mnie, bo jej na mnie nie stać. Wszyscy przekonamy się już wkrótce
U P D A T E PIĄTKOWY
Kaszmirowy postanowił jednak być sprytniejszy i sam zakończył sobie pokutę – rano wyrwał się i uciekł panu stajennemu. Potem wskoczył na duże pastwicho i tyle go łapać. Przez przypadek obydwoje mamy dzisiaj dzień wolny, ale Kaszmir będzie musiał mocno odpracować swoje wariactwa. Kto by pomyślał, że tak spragniony przestrzeni jest…
Dodaj komentarz