Szkoła z definicji ma być miejscem, gdzie zdobywamy wiedzę i poszerzamy horyzonty. Jak jest naprawdę? Każdy z nas mam swoje zdanie na ten temat, bo każda szkoła się różni i każdy nauczyciel też. Moje liceum jest nietypowe i wyjątkowe. Czasami mam wrażenie, że idę tam, żeby zapchać czas. Więcej czasu tracę na dojazd niż to warte. Jednak kilku rzeczy wbrew pozorom mnie nauczyła i myślę, że tuż przed studniówką jest dobry moment, żeby się nimi z Wami podzielić tymi 4 ważnymi lekcjami.
Lekcja 1
Rób swoje
Czyli realizuj swoje hobby i zainteresowania. Masz na to czas i, jeśli masz ochotę, możesz dzielić się tym z innymi uczniami. Zorganizować własne wydarzenie, spotkanie, koło. Z ciekawym pomysłem można dużo zdziałać i znaleźć ludzi, którzy ci w tym pomogą. Wystarczy chcieć.
Lekcja 2
Nie warto planować
To jest chyba najczęściej powtarzana lekcja. Jedziesz do szkoły na 8 godzin, gdy dojedziesz, okazuje się, że zostały tylko 4 albo mniej, bo reszta została odwołana. Chciałbyś umówić się z kimś, ale nie wiesz, na którą godzinę. Plan lekcji a rzeczywistość to zupełnie odmienne kwestie. Jeśli już chcesz oprzeć się na planie lekcji, to najwyżej tydzień do przodu, bo później pewnie się zmieni. Dla mnie, osoby, która uwielbia mieć wszystko zaplanowane – nauka spontaniczności gwarantowana.
Lekcja 3
Nauczyciel też człowiek
Dlatego nigdy nie zrozumiem tych wszystkich złych historii o profesorach w liceum, którzy są bezduszni i tylko cisną. Nie zrozumiem opowieści o wyścigu szczurów i wrednej rywalizacji. Cieszę się, że mogłam być uczona przez nauczycieli, którzy rozumieją złe samopoczucie, słaby moment, chwilowy brak czasu, nadmiar obowiązków i pozwalają spokojnie nadrobić zaległości. We wszystkim można się dogadać i ułatwić sprawę. Cieszę się, że z nauczycielem można normalnie porozmawiać, a atmosfera na lekcji jest przyjazna i wesoła. A co najważniejsze ci nauczyciele mają pasje szkolne i poza szkolne i chcą nimi zarażać uczniów.
Lekcja 4
Uczysz się dla siebie
To jest chyba najważniejsze. Po 9 latach podstawówki i gimnazjum nareszcie nadchodzi moment, w którym oceny nie są najważniejsze. Właściwie zapomniałam znaczenie słowa „niezapowiedziana” kartkówka, odpowiedź itd. Mogę się uczyć systematycznie albo dużej partii materiału tuż przed sprawdzianem . Mogę się też w ogóle nie uczyć, ale tej opcji nie używam.
Po 1 klasie LO miałam poczucie zmarnowanego czasu, bo ten rok nie wniósł nic do mojego życia. Większość przedmiotów była przedmiotami niematuralnymi, więc nie przykładałam wagi, bo po co. Był rok odpoczynku po całym szaleństwie przed egzaminami gimnazjalnymi.
W drugiej klasie już wiedziałam czego chcę. Przyłożyłam się do tego, co potrzebne i powalczyłam o stypendium na koniec roku. Uczyłam się dla siebie i dla swoich studiów w przyszłości. Dla własnej satysfakcji i spełnienia. Nie dla nauczyciela, rywalizacji, oczekiwań innych. Chciałam robić to, co lubię i się udało.
Tego właśnie nauczyło mnie liceum. Myślę, że są takie lekcje, które będą mi służyły przez lata, a wyciągnięte podczas nich wnioski, pozwolą mi lepiej i rozsądniej planować przyszłość. A Wy czego praktycznego nauczyliście się w Waszych szkołach?
Jeśli spodobał Wam się wpis zapraszam na Instagram oraz na Fanpage Clanestiny.
Dodaj komentarz