Motywacja do nauki

Motywacja to magiczne słowo na „m,” którego ciągle szukamy, że móc coś zrobić. Szczególnie pożądana jest przez studentów pod koniec semestru – w czasie zaliczeń i egzaminów. Zazwyczaj wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebujemy, akurat jej nie ma. W dzisiejszym wpisie o tym, jak się zabrać na naukę, kiedy motywacji brak.

Czym jest motywacja?

Słownik języka polskiego PWN podaje następujące definicje – motywacja to:

1. zbiór czynników skłaniających do działania

2. coś, co powoduje podjęcie jakichś działań lub decyzji

Co to znaczy w codziennym życiu?

Definicja słownikowa to jedno a nasze rozumienie tego słowa na co dzień, to często kompletnie inna sprawa.

Każdy z nas ma takie dni, w których ma moc do działania i wszystko samo się robi. Pracujemy, jak mróweczki, uczymy się, sprzątamy, gotujemy i jeszcze zdążymy poćwiczyć. Listy to-do wręcz same się odhaczają! Są też takie dni, w którym nam się nie chce, a zadania raczej się dopisują zamiast znikać. Których dni miewacie więcej? A może zdarzają się Wam takie pośrodku – nie ma tragedii, ale nadzwyczajnej mocy też nie odczuwacie.

Pierwsze dni nazwiemy tymi, kiedy mamy motywację, zaś pozostałe tymi, podczas których motywacji nam brak. Jeśli jednak wzięlibyśmy pod uwagę definicję słownikową, sam fakt, że wiecie, że musicie coś zrobić jest już motywacją. Magiczny przypływ mocy to tylko efekty specjalne, które zdarzają nam się od czasu do czasu.

Jaki z tego wniosek?

Szukanie na siłę motywacji rozumianej, jako tej cudownej mocy sprawczej nie ma sensu. Zabierając się do nauki tylko wtedy, kiedy naprawdę macie przypływ chęci do działania, daleko nie zajdziecie. Prawdziwa chęć do nauki zazwyczaj pojawia na początku semestru, kiedy jeszcze nie ma nic do nauki. A im dalej w semestr, tym bardziej zapał na opada i budzimy się dwa tygodnie przed sesją zasypani zaległościami.

Bądźmy szczerzy – prowadzący nie zwolni Was z egzaminu, bo nie mieliście motywacji do nauki! Jeśli będziecie całe życie czekać na motywację, to nie osiągnięcie zbyt wiele. Czas, który moglibyście poświęcić na realne działanie, które mogłoby Was zaprowadzić do realizacji wyznaczonego celu, marnujecie na czekanie na tzw. gwiazdkę z nieba. A ona jest Wam tak naprawdę do niczego nie potrzebna i jesteście w stanie skutecznie uczyć się, pracować i ogarniać życie bez niej. Przecież nie chodzi o to, żeby się motywować, ale żeby osiągać wyznaczone cele!

Co zrobić, jeśli nie możesz się zebrać do działania?

Jeśli czytacie ten wpis, to prawdopodobnie zaczęliście od bardzo popularnego pierwszego kroku, czyli wpisaliście w wyszukiwarkę pytanie, jak znaleźć motywację do nauki. Bardzo możliwe, że wcześniej oglądaliście motywacyjne filmiki na YouTube oraz szukaliście na Instagramie i Pintereście motywacyjnych cytatów. To błędne koło, w które bardzo łatwo wpaść. Zamiast zabrać się za robotę, szukacie drogi na skróty i tylko oddalacie od siebie odhaczenie danego zadania. Dlatego spieszę z pomocą!

Zanim opiszę mój sposób, który uratował moją naukę do grudniowych egzaminów, chciałabym odesłać Was do dwóch wpisów:

I Jak zebrać się do działania w dniu ciepłej kluchy?

Znajdziecie w nim kilka moich sposobów na to, jak pokonać lenia giganta i wycisnąć coś z dnia, w którym najchętniej leżelibyście pod kocem i oglądali seriale.

II Produktywne popołudnia – moje sposoby

My studencie najczęściej uczymy się popołudniami, po powrocie z zajęć. Bardzo często nie jest nam łatwo usiąść do biurka i zabrać się do nauki. To też mój obecny problem na Erasmusie – popołudnia mijają w mgnieniu oka i nagle trzeba kłaść się spać. Powoli wdrażam wszystkie punkty z powyższego wpisu i jest coraz lepiej.

Sposób, który uratował moje grudniowe zaliczenia

Muszę Wam powiedzieć, że cały semestr zimowy miałam gigantyczną niechęć do moich studiów. Większość zajęć była nieciekawa i nic nie wnosząca do mojego życia. Chodziłam na nie, bo musiałam i z utęsknieniem odliczałam dni do zakończenia nauki w Polsce. Drugi rok studiów był naprawdę super, ale gdyby ktoś mnie spytał w pierwszym semestrze trzeciego, czy warto iść na mój kierunek, to odpowiedź brzmiałaby jednoznacznie: nie! W związku z tym zabranie się do nauki było dla mnie bardzo trudne. Jak mi się nie chciało!

Ale jak trzeba to trzeba. Żeby być teraz we Francji, musiałam najpierw napisać egzaminy i zaliczenia w Polsce. Moim najlepszym przyjacielem został wtedy telefon z aplikacją odliczającą czas wg bloków Pomodoro. Na początku działałam w skupieniu 25 minut, później wydłużyłam ten czas do 30. Dzięki temu zmusiłam się do nauki, a raczej do czekania na 5 minutową przerwę pomiędzy, która była moim wybawieniem. Po przerwie mój telefon brzęczał, dopóki nie zabrałam się znowu do pracy. O ile ja byłabym w stanie po prostu to zignorować i być ponad tym, o tyle moja rodzina niekoniecznie. Wtedy oni skutecznie „pomagali” mi nauce 😉 Jeśli nic Wam nie pomaga, to koniecznie wypróbujcie Pomodoro – będzie jeszcze o nim dłuższy wpis, ale na razie mam nadzieję, że ten akapit Was zachęcił!

Pamiętajcie, że bardzo ważne jest też to, ile śpicie, co jecie i ile pijecie wody! Jeśli Wasza niechęć do działania jest długoterminowa, to warto pójść do lekarza lub po prostu zrobić badania krwi. Może to oznaka, że czegoś brakuje Waszemu organizmowi?

 



3 thoughts on “Motywacja do nauki”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *