W zeszłym tygodniu pisałam o książkach, więc w tym przyszła pora na muzykę. Co prawda nie słucham muzyki zbyt często. Jestem daleka od tej grupy osób, które słuchają muzyki w każdej chwili swojego życia – w autobusie, w domu czy podczas nauki. Głównie włączam ją w samochodzie (obowiązkowo), jako towarzystwo do jazdy i od czasu do czasu, jak mam ochotę.
Typ czy gatunek muzyki, której słucham nie jest najprostszy do określenia. Nie jestem osobą, która wiecznie śledzi poczynania konkretnego wykonawcy i które nie może się obejść bez muzyki w tle. Jednak mam trzech twórców, których słucham najczęściej.
Amy Macdonald
Amy jest szkocką piosenkarką, której słucham odkąd jej pierwsza piosenka pojawiła się w polskich radiach, czyli już całkiem długo. W domu mam wszystkie jej płyty i ze zniecierpliwieniem czekam na najnowszą, która ma się pojawić na początku 2017 roku. Każda z trzech płyt zachwyciła mnie niepowtarzalnym stylem, melodycznością i tym, jak miło się jej słucha. Dodatkowo, jak niewiele piosenek w dzisiejszych czasach, teksty tych są warte uwagi i bardzo często niosą ze sobą ważne przesłanie. Koniecznie posłuchajcie tej wokalistki, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście: K L I K
Alvaro Soler
Alvaro jest hiszpańskim wokalistą, którego bliżej poznaliśmy zeszłej zimy. Wtedy też po raz pierwszy pojawiły się jego 2 single w polskich stacjach. Wszystkie jego piosenki są w języku hiszpańskim, co dla mnie jest dodatkowym plusem, bo dzięki temu zapamiętuję część słówek w tym języku. Za co jeszcze lubię muzykę Alvaro? Za rytmiczność i uśmiech, który pojawia się na twarzy, jak zaczynamy jej słuchać. Dodają do naszego życia hiszpańskiej witalności. Jedną z piosenek znajdziecie T U T A J
Ludovico Einaudi
To jest największe zaskoczenie dla mnie tzn. fakt, że w ogóle słucham takiej muzyki. Ludovico jest włoskim kompozytorem, którego muzyka jest typową klasyczną – skrzypce, fortepian, czasami dodatkowo orkiestra. Właściwie odtwarzam tylko jedną płytę tego artysty, czyli „Divenire” i włączam ją tylko podczas jazdy na Kaszmirze, ponieważ idealnie wpasowuje mi się w rytm i jakoś łatwiej mi się jeździ. Skąd wziął mi się pomysł na taką nutę, skoro od muzyki klasycznej uciekam, jak najdalej? Znalazłam ją w ścieżce dźwiękowej do doskonale wszystkim znanych „Nietykalnych”. I tak od melodii do melodii przeszłam do całej płyty i od lata towarzyszy mi podczas jazdy. Jeśli chcecie poznać muzykę klasyczną w takim wydaniu to kliknijcie T U T A J
Jak widzicie moje upodobania muzyczne nie są jakoś specjalnie wygórowane i sprecyzowane. W samochodzie często słucham tego, co akurat leci w radio, ale zawsze przełączam, gdy muzyka mi nie pasuje (czyli dosyć często i zazwyczaj unikam polskiej muzyki). Myślę też, że mojej TOP3 muzyków pozostanę jeszcze wierna na długo.
A Wy macie ulubioną muzykę czy może też słuchacie od przypadku do przypadku?
Dodaj komentarz