Mamy dzisiaj 1 października, a to może oznaczać tylko jedno – koniec wakacji i początek roku akademickiego. Nie ma się, co oszukiwać, to już koniec laby, co niezaprzeczalnie zwiastuje mail z pracą domową, którą mam przygotować na najbliższe zajęcia. Jednak dzisiaj jeszcze pozostańmy w przyjemnej atmosferze i powspominajmy to, co najlepsze.
Przed rozpoczęciem dzisiejszego podsumowania chciałam najpierw zaktualizować wpis z moimi 19 rzeczami, które chciałam w najdłuższe wakacje życia. I okazało się, że nie udało mi się zrealizować tylko 1,5 rzeczy, więc to chyba niezły wynik. A poniżej przygotowałam dla Was bardziej szczegółowe rozrachunek:
1.Urządzić biuro -> wpis
Ten punkt planu udało mi się dosyć szybko i na razie jestem bardzo zadowolona z mojego układu w pokoju. Co prawda biura nie miałam okazji używać zbyt często, bo pogoda zachęcała do spędzania czasu na zewnątrz, a popołudniami i wieczorami szykowałam dla Was wpisy na balkonie. Jednak teraz biurko i okolice wracają do łask.
2.Wrócić do książek
Do książek wracałam stopniowo i powoli się rozkręcałam. Najwięcej książek przeczytałam od połowy sierpnia do połowy września, a w sumie przez całe wakacje było ich 32, co jest całkiem niezłym wynikiem, prawda?
3.Odwiedzić europejską stolicę
Udało mi się w tym roku odwiedzić Pragę i byłam nią zachwycona, zresztą powstały na ten temat trzy wpisy na blogu (KLIK1, KLIK2, KLIK3). Bardzo spodobał mi się taki 3 dniowy wyjazd do obcego miasta i mam nadzieję, że jeszcze kilka uda mi się zwiedzić w ten sposób.
4.Wziąć udział w wolontariacie
Jak pamiętacie z mojego wpisu o CSIO w Sopocie, udziałem w wolontariacie byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Atmosfera była świetna, ludzie jeszcze lepsi, a bycia częścią takiej imprezy to naprawdę super sprawa. Planowałam w wakacje jeszcze jeden wolontariat na zawodach, ale z powodu zamieszania w wielu sprawach nie udało mi się niestety pojechać.
5.Zrobić makaroniki
Odwlekałam, odwlekałam i w końcu zrobiłam waniliowe z kremem z Nutelli. Wyszły pięknie i przepyszne, choć zabawy z nimi było co nie miara. Pewnie jeszcze kiedyś do nich wrócę, jak bardzo zatęsknię za smakiem, a na razie cieszę się prostszymi smakami.
6.Skończyć kurs instruktorski
To jest właśnie jedyny punkt, którego nie zrealizowałam. Miałam obiecany termin, który w ostatniej chwili został odwołany, a nigdzie indziej nie znalazłam już miejsc. Pozostaje mi teraz szukanie jakiegoś dobrego terminu zimą albo dopiero w następne wakacje niestety.
Uruchomić moją stronę ze zdjęciami
Clanestina Fotograficznie zaczęła działać w połowie czerwca, ponieważ byłam kilka razy na zawodach, realizowałam sesje zdjęciowe i jakoś się to toczyło. Teraz momentami kompletnie nie mam pomysłu na tę stronę, wrzucanie zdjęć, żeby ot tak się chwalić nie do końca mi odpowiada i zastanawiam się, co z tym fantem zrobić.
Wprowadzić zmiany na blogu
Mam nadzieję, że zauważyliście. Więcej pisałam o nich tutaj. Na razie większych zmian nie przewiduję, chyba że macie jakieś sugestie dotyczące wyglądu czy funkcjonowania bloga 🙂
Namalować naturę
Kompletnie zapomniałam o tym punkcie! Przypomniałam sobie o nim dopiero podczas pisania tego wpisu, przygotowałam szkice i jutro będę malować. Jak skończę zaktualizuję wpis i pochwalę się zdjęciach.
Zrobić sesję zdjęciową z koniem
Zrobiłam i to nie jedną! Raz modelował Kaszmirowy, raz konie z poprzedniej stajni, gdzie stajni. Nabrałam trochę doświadczenia i wiem, że praca na zlecenia to nie do końca moja bajka. Hobbystycznie popstrykać czemu, ale obróbka i przygotowanie do wysyłki bardzo mnie przytłaczały i męczyły. Oczywiście nie zrezygnuję z tego, ale myślę, że będę to robić mniej „przemysłowo”.
Zobaczyć polskie morze
Ten punkt udało mi się zrealizować dwukrotnie. Najpierw krótka wizyta i moczenie nóg podczas wolontariatu w Sopocie. Później udało mi się pojechać na Integrację Fotografów Koni, również do Sopotu. Możliwość poznania tylu inspirujących osób, a także sesje zdjęciowe w pięknych lokalizacjach były dla mnie dobre na podszkolenie warsztatu i zdobycie nowych znajomości.
Uczyć się hiszpańskiego
Raz lepiej, raz gorzej mi to szło. Przychodziłam, odchodziłam, wracałam. Ponownie zaprzyjaźniłam się z aplikacją Memrise i dzięki niej uczyłam się słówek, jak sobie o niech przypomniałam.
Pojechać na wycieczkę rowerową z piknikiem
Wycieczka rowerowa ściągała na siebie wiele nieszczęść i przeciwności losu, więc udało nam się na nią pojechać dopiero w połowie września. Jednak pogoda dopisywała, apetyty też i spędziliśmy miłe chwile na polance w pięknej okolicy w lesie.
Kolorować
Mój plan zakładał, że nadrobię wszystkie tygodniowe kolorowanki z mojego kalendarze, ale w pewnym momencie zauważyłam, że to nie do końca moja bajka i przestało mi to sprawiać frajdę, więc kolorowałam, jak naszła mnie ochota i kilka efektów możecie zobaczyć poniżej:
Zrobić sesję zdjęciową bez konia
Tę sesję udało mi się zrealizować w czerwcowe popołudnie w towarzystwie Michaliny. Była to dla mnie kompletnie nowa rzecz. Zazwyczaj robiłam sesje ze zwierzętami, więc nie do końca wiedziałam, co z tego wyjdzie. Efekty bardzo spodobały się zarówno mi, jak mi Misi i chyba o to chodzi!
Pójść na koncert
Byliśmy rodzinnie na koncercie francuskiej piosenkarki Imany i to było coś niesamowitego. Słuchanie muzyki w ten sposób to zupełnie inna bajka w porównaniu do słuchania z płyty. Jeśli nigdy nie byliście na koncercie, to koniecznie się na jakiś wybierzcie, bo to wspaniałe przeżycie. Przygotowałam też dla Was krótki film z tego wydarzenia: F I L M.
Wprowadzić dodatkową aktywność fizyczną
Na początku do jazdy konnej chciałam dodać skakanie na skakance i jazdę na rowerze. Udało mi się wytrwać tylko w drugim sporcie, bo skoków na skakance niestety nie chciały moje kolana. Nie mniej jednak z roweru jestem bardzo zadowolona, bo w towarzystwie rodziny wyjeździłam ponad 150 km, co jak na nas jest naprawdę sporą ilością kilometrów. Za rok postawię pewnie wyższy cel, a co!
Pojechać na zawody ujeżdżeniowe i robić zdjęcia
Bardzo długo zwlekałam z realizacją tego podpunkty, bo na zawody było mi ciągle nie po drodze. A to za daleko, a to pada, a to za gorąco. W przedostatni weekend września zebrałam się i pojechałam, bo już nie miałam na co odwlekać. Wróciłam zadowolona, bo kolejna nowa rzecz za mną.
Wybrać kierunek studiów
O moich perypetiach z wyborem kierunku studiów pisałam w lipcowym wpisie. Zdecydowałam się na kierunek „Studia filologiczno – kulturoznawcze” na Uniwersytecie Warszawskim. Na chwilę obecną nadal nie mogę stwierdzić czy dobrze wybrałam. Cały czas bardzo mi się podoba program studiów i mam spore chęci do nauki, a także miłe towarzystwo. Oby tak pozostało na dłużej!
Troszkę długie mi to podsumowanie wyszło, ale przecież wakacje były bardzo długie, więc należało im się sporo miejsca na blogu. I jest coś czego żałuję? Tak! Tego, że nie znalazłam sobie pracy od lipca, bo okazało się, że 3 miesiące spędziłam w domu bez żadnych wyjazdów. Mogłam je spożytkować jeszcze lepiej i mieć z tego trochę pieniędzy. Jednak wyjazdy, które nie dochodziły do skutku w ostatniej chwili mocno dały mi w kość i pokrzyżowały wszystko.
Muszę też przyznać, że te wakacje były dla mnie trochę za długie, bo w pewnym momencie stwierdzałam, że ile już można odpoczywać. Myślę jednak, że naładowałam akumulatory i dam radę bez większych problemów w moim pierwszym roku akademickim.
Dodaj komentarz