Przedostatni tydzień zajęć na Université d’Orléans pierwsze zaliczenia za mną. W międzyczasie zdążyło wpaść na chwilę lato, a zaraz po nim wróciło przedwiośnie i przymrozki nad ranem. Jak tam moje orleańskie życie? O wszystkim w dzisiejszych Nouvelles d’Orléans.
Dwunasty tydzień mojej erasmusowej przygody zaczął się letnią pogodą. W weekend było ponad 20ºC w ciągu dnia. Poranki niestety nadal są chłodne – w okolicach wschodu słońca są ok. 2-4ºC, przez co nadal mam zimno w pokoju. Powoli zaczynam wątpić, czy nadejdzie noc, kiedy będzie na tyle ciepło, że da się spać bez polaru.
Jak na sobotę przystało, z rana wybrałam się na targ. Stwierdziłam, że mogłabym tam chodzić na samego klimatu tego miejsca i spacerować po nim w tę i z powrotem. Zakupy to tylko dodatek 😉 Po raz pierwszy skusiłam się też na magdalenki i bardzo mi smakowały.
Bardzo cieszyłam się, że notatki na nadchodzące zaliczenia przygotowałam sobie wcześniej. Dzięki mogłam zabrać je po prostu spakować do teczki i zabrać ze sobą na dwór. Sobotnie popołudnie spędziłam w ogrodzie botanicznym łapiąc pierwsze promienie słońca i oczywiście fotografując wszystko, co kwitnie.
W niedzielę wybrałam się z Laurą na plażę, która utworzyła się na środku Loary. Musiałyśmy zbierać się z akademika, bo na hali sportowej obok były zawody i było zdecydowanie za głośno. W planach miałyśmy naukę, ale skończyło się raczej na plażowaniu i krótkiej lekturze notatek 😀
Reszta tygodnia kręciła się wokół nauki do kolejnych zaliczeń – trzy mam już za sobą. Przedstawiłam też moją prezentację obrazu po hiszpańsku w muzeum. Chyba było w porządku, bo prowadzący nie dodawał zbyt wiele po tym, jak skończyłam. W najbliższym czasie jeszcze czeka mnie sześć zaliczeń, dlatego bardzo zadowolona jestem z mojego wstawania o 5. To mi zdecydowanie ratuje dzień, jednak zauważyłam mały mankament. Bardzo wiele rzeczy przerzucam z wieczora na rano i niestety rano nie jestem w stanie się wyrobić ze wszystkim. Nowa rzecz do przepracowania w nadchodzących dniach!
Muszę się Wam jeszcze pochwalić, że we wtorek na międzynarodową kolację zrobiłam „krupnik.” Celowo w cudzysłowie, bo nie udało mi się kupić kaszy jęczmiennej, a tylko jakiś dziwny miks kaszo-podobny. Mimo to, wszyscy byli zachwyceni polską zupą. Wreszcie coś normalnego, a nie tylko te spleśniałe sery i inne makaroniki 😉
Nowe na blogu
Na clanestina.pl w tym tygodniu ukazał się jeden tekst, w którym znajdziecie sprytny tygodniowy jadłospis studencki do druku wraz z przepisami. Same bezmięsne pyszności proste w wykonaniu! Wpis znajdziecie t u t a j.
Nowe na YouTube
W ostatnim tygodniu na kanale pojawiły się dwa filmy. Pierwszy z nich, to weekly food vlog, w którym jadłam potrawy pokazane w sprytnym jadłospisie.
Drugi film to relacja z mojej marcowej wycieczki do Paryża, kiedy dzielnie polowałam w deszczu na magnolie i po raz pierwszy jadłam francuskiego pączka, bo był Mardi Gras, czyli Tłusty Wtorek. Piękne widoki gwarantowane!
Dodaj komentarz