Styczeń minął w mgnieniu oka i przyszedł czas luty. A ponieważ w dużej mierze zaaklimatyzowałam się już we Francji, postanowiłam ruszyć z wyzwaniem miesiąc 100€ i zapanować nad moimi wydatkami. Co, jak i dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniami!
Pamiętam, jak rok temu ruszałam z serią wpisów Co na uczelnię? i pisałam o tym, jak planować jedzenia na zajęcia. Czułam się wtedy mistrzem logistyki! Dziś, z perspektywy mieszkania samej od prawie miesiąca, mogę śmiało powiedzieć, że wtedy nic nie wiedziałam o życiu! Zaplanowanie kilku pudełek na zajęcia to pikuś w porównaniu z planowaniem wszystkich posiłków na dzień, robieniem zakupów i niemarnowaniem jedzenia.
Szczególnie z tym drugim nie było najlepiej. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że szłam do sklepu i brałam sporo rzeczy spoza listy, ponieważ po przyjeździe do Francji nie miałam nic do jedzenia oprócz kilku zupek chińskich i paczki wafli kukurydzianych. Podczas każdej wizyty w sklepie brałam sporo rzeczy, które się nie psują i które po prostu powinno mieć się w domu. I tak oto skończyłam na przykład z 4 rodzajami makaronów, kaszami, soczewicą i ryżem. Wiadomo, to może leżeć długo i kiedyś to zjem, tylko po co to ma leżeć i po co mam się denerwować bałaganem nad biurkiem? Tak więc wpadłam na pomysł wyzwania!
Dlaczego powstało wyzwanie Luty za 100€?
- chcę lepiej monitorować wydatki – tabelka w Excelu jest obowiązkowa. Sumy, różnice, przeliczenia – wszystko czarno na białym.
- nie chcę marnować jedzenia – nienawidzę marnowania jedzenia i zawsze pilnuję, żeby nic się nie zepsuło. Kluczem do sukcesu jest kupowanie tylko tego, co potrzebuję. Proste, prawda?
- chcę robić rozsądne zakupy – to się wiąże z obydwoma powyższymi punktami i chyba nie wymaga dłuższego wyjaśniania.
- chcę wydawać pieniądze na lepsze rzeczy – zamiast kupić za dużo jedzenia, wolę zaoszczędzić te pieniądze np. na bilet autobusowy i zwiedzić kolejne ciekawe miasto albo pójść na dobrą kawę i ciacho. Po co sto rzeczy w promocji, które będę jeść na siłę, ale kupiłam, bo było tańsze?
- chcę ćwiczyć kreatywność w kuchni – polubiłam gotowanie i kombinowanie z różnymi składnikami. We Francji jem prawie po wegetariańsku, bo przygotowywanie surowego mięsa nie jest dla mnie. Dlatego muszę się trochę nakombinować i tak powstał wpis z trzema pomysłami na obiad. Mieszanie smaków i składników sprawia mi dużą frajdę, więc korzystanie z tego, co mam na pewno jest świetną okazją do spróbowania swoich sił.
Jak będzie wyglądać to wyzwanie?
W realizacji mojego wyzwania pomogę mi trzy poniższe rzeczy. Jednak o każdej z nich powstanie oddzielny wpis, więc nie będę ich rozwijać teraz, bo nie zajrzycie do kolejnych wpisów 😉
- skrupulatne planowanie posiłków
- zakupy z dobrze przygotowaną listą
- tabelka w Excelu ze wszystkimi wydatkami
Ponadto, co wtorek o 18 na moim kanale na YouTube będzie ukazywać się nowy film, w którym oprócz rozwinięcia jednego z powyższych punktów, znajdziecie też mój zakupowy rachunek sumienia. A w cotygodniowych, piątkowych vlogach i na insta stories Clanestiny znajdziecie oczywiście posiłki, które przygotowuję z tego, co mam i z tego, co kupiłam.
Jeśli są jakieś kwestie, które Was interesują, ale których tutaj nie poruszyłam – koniecznie dajcie znać w komentarzach albo w wiadomościach w moich social mediach.
Dodaj komentarz