Przygotowałam dla Was jeden z ostatnich wpisów na temat mojego kierunku studiów, czyli studiów filologiczno-kulturoznawczych. Początkowo myślałam, że ten wpis będzie miał nieco inny wydźwięk, ale życie zweryfikowało.
Na początku chciałabym przypomnieć Wam kilka wpisów o wyborze studiów i o moim kierunku, które na blogu już się pojawiły:
o SFK, czyli moim kierunku studiów. Jak działa i o co w nim chodzi.
Podsumowanie I roku studiów – co mnie zaskoczyło?
SFK vol.2 czyli odpowiedzi na FAQ, które dostawałam w wiadomościach prywatnych i komentarzach.
Wady
Zacznijmy od tego, co gorsze i miejmy to za sobą.
- logistyka i dojazdy
To jest największa bolączka tych studiów. Zajęcia odbywają się w co najmniej trzech miejscach, ale najczęściej jest ich więcej, bo dochodzą wf’y i oguny. I jest to pierwsza rzecz, która utrudnia życie – przemieszczanie się z zajęć na zajęcia z miejsca na miejsce to żadna przyjemność. Czasami uda się ułożyć plan tak. żeby jeden dzień spędzać w jednym miejscu i od razu jest łatwiej. Jednak zdarza się też tak (np. u mnie w przyszłym semestrze), że cały poniedziałek będę miała 15 minut przerwy między zajęciami. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że muszę przejechać z Powiśla do Centrum, później z Centrum na Krakowskie Przedmieście, a następnie znowu wrócić do Centrum.
Nie oszukujmy się, dojazdy i przemieszczenia się z jednego miejsca do drugiego między zajęciami jest uciążliwe, szczególnie zimą, kiedy pada i wieje. Poszczególne instytuty są dosyć dobrze skomunikowane, natomiast 30-45 minut trzeba mieć zawsze w zapasie i brać to pod uwagę przy układaniu planu, żeby się zbytnio nie nabiegać.
- jesteśmy niczyi
Teoretycznie podlegamy pod Instytut Anglistyki i to tam mamy swój sekretariat. Jednak tak naprawdę ten sekretariat ogarnia dokumenty i sprawy związane z anglistyką. O pozostałe rzeczy musimy się dopytywać i prosić w poszczególnych instytutach, które są niechętne do ustępstw. Każdy sobie rzepkę skrobie. Niechętnie zgadzają się na przykład na zmiany w planie albo inną datę egzaminu, kiedy egzaminy się pokrywają. Jedni przerzucają odpowiedzialność na drugich i trochę trzeba się nachodzić i naprosić.
- przepływ informacji jest marny
Nie wiem, czy to charakterystyka naszego kierunku czy po prostu element studiowania, ale bardzo często nikt nic nie wie. Nie wiadomo, na co mamy się zapisać, kiedy pojawi się plan, co jest od nas wymagane. I tak oto nagle po rejestracjach w dwóch instytutach okazuje się, że mam obowiązkowe dwa przedmioty, które teoretycznie przysługują mi na drugim roku. I dopiero 18 czerwca, czyli już dobrze po zakończonych semestrze wychodzi na to, że jeśli tych przedmiotów nie zrealizuję, to nie dopuszczą mnie do seminarium licencjackiego. Magicznie przedmioty nieobowiązkowe stały się obowiązkowe po zakończonym roku.
Zalety
- różnorodność
Ogromną zaletą tego kierunku jest to, że można studiować trzy filologie na raz współuczestnicząc w zajęciach z osobami studiującymi poszczególny język np. francuski. W większości przypadków nie ma dla nas dodatkowych grup, więc poziom jest ten sam.
Moim zdaniem, to zasadnicza zaleta tego kierunku i zastanawiałam się, jakie mogą być inne. Ja zdecydowałam się na SFK, ponieważ daje możliwość rozwoju na różnych polach. Nie ogranicza do jednego języka i kultury. Nie chciałam iść na romanistykę, bo wolałam mieć też dodatkowy język (hiszpański) i stwierdziłam, że angielski w tym zestawieniu po prostu przeboleję 😉
Po przeczytaniu tego wpisu jednoznacznie widać, że ten kierunek ma więcej wad niż zalet, ale tę zaletę można by rozbić na kilka mniejszych i wyszłoby to samo. Tak naprawdę, oprócz dojazdów, problemy organizacyjne są tylko na początku każdego semestru, a jak wszystko zatrybi, ktoś odpuści, zajęcia ruszą, no to wtedy lubię te studia.
I cieszę się, że na nie poszłam.
Dodaj komentarz